logo3

Żadnych innych Szwedów Polacy nie kochają tak bardzo, jak tych sześciu z grupy Sabaton. I żadnych innych sześciu Szwedów tak bardzo nie uwielbia Polski! Na dwa miesiące przed oficjalną premierą w Niemczech mogliśmy posłuchać ich nowej płyty "Carolus Rex". I twarzą w twarz spotkać liderów Sabatona, którzy opowiedzieli nam m.in. o planowanym na 4 sierpnia koncercie podczas Przystanku Woodstock.

Witaj Pär, witaj Joakim! Joakim, jak tam twój polski?
Joakim Brodén: - "Dobrze"! A tak naprawdę - różnie. Jeśli spędzę w Polsce trochę czasu, robi się niezły, ale jeśli wyjadę - mnóstwo zapominam. Oczywiście poza "na zdrowie" i "jeszcze jedno piwo" (śmiech).
Pär Sundström: Witam!

Joakim, kiedy rozmawialiśmy dwa lata temu, mówiłeś, że jest możliwe, iż nagracie album poświęcony historii Szwecji. "Carolus Rex" będzie taką właśnie płytą. Od jak dawna to planowaliście?
Joakim Brodén: - Myśleliśmy o tym od dłuższego czasu, ale konkretny plan narodził się nie tak dawno. Od wieków śpiewamy o cudzych wojnach, więc czemu choć raz nie zaśpiewać o naszych? Szkoda tylko, że w tamtych czasach byliśmy niezłymi dupkami w stosunku do Polaków...

Niemniej ostatecznie wykopaliśmy was z naszego kraju...
Joakim Brodén: - Cóż, to prawda, ale zdążyliśmy was nieźle naciąć i nagrabić.

Niektórzy pewnie żałują, że Polska nie jest dziś Szwecją.
Joakim Brodén:- Powinniśmy byli jednak u was zostać, tak? (śmiech)

Czy fani Sabaton będą zaskoczeni albumem "Carolus Rex"?
Joakim Brodén: - I tak, i nie. Tak, ponieważ jak dotychczas nigdy nie przenosiliśmy się tak daleko w przeszłość - zawsze śpiewaliśmy o historii współczesnej. Poza tym są nowe elementy w naszej muzyce, chociaż może nie aż tak bardzo dużo. Nie, ponieważ album wciąż cholernie cuchnie Sabatonem!

Wydaje mi się, że album znacząco różni się od waszych poprzednich dokonań. Powiedziałbym, że to bardziej symfoniczny heavy metal w klasycznym duchu niż militarny power metal XX wieku, jaki graliście dotychczas.
Joakim Brodén: - Cóż... Nie potraktuj tego jak podlizywanie się, ale uważam, że to bardzo trafny opis! Nie słyszałem takiej opinii wcześniej, ale się z nią zgadzam. Na pewno jest to powrót do korzeni heavy metalu, a zarazem sporo tu brzmień symfonicznych.

Tak zaplanowaliście czy samo tak wyszło?
Joakim Brodén: - Prawdę mówiąc, uświadomiłem to sobie dopiero teraz, kiedy o tym powiedziałeś (śmiech). Szczerze? Jestem potwornie głupi! W ogóle nie obchodzi mnie brzmienie. Ja po prostu chcę napisać dobrą piosenkę. Ja piszę muzykę w Sabaton. I kiedy piosenka jest gotowa, idę z nią do Para, aby zapytać, czy on napisze tekst, czy mam napisać go ja, a może napiszemy go razem? Koncept jest przemyślany, ale jeśli chodzi o muzykę, nie interesuje mnie nic poza jakością piosenki. Ale muszę przyznać, że słucham ostatnio sporo muzyki klasycznej, stąd pewnie te wpływy.

Utwór "Gott Mit Uns" zawiera elementy folkowe...
Pär Sundström: - Tak, absolutnie! To dla nas także coś nowego. Ale na każdej naszej płycie staramy się wprowadzać nowe, świeże elementy - i tu akurat pojawiły się takie. Nasze piosenki są, jakie są, i ta jest właśnie taka (śmiech). Wiąże się z nią natomiast niezwykła historia. Kiedy Joakim zagrał nam ten utwór po raz pierwszy, wszyscy poczuliśmy, że ma klimat podobny do "Over The Hills And Far Away" Gary'ego Moore'a. Z tym że Joakim nie słuchał Moore'a od bardzo długiego czasu. Ale akurat tego wieczora, kiedy napisał ten utwór, Gary zmarł. To było naprawdę złowieszcze!

"A Lifetime Of War"... Kiedy usłyszałem ten utwór, poczułem, że to pierwsza prawdziwa ballada w waszym repertuarze.
Pär Sundström: - Cóż, na naszej pierwszej demówce mieliśmy utwór "The Hammer Has Fallen", ale potem nie było już ballad w tradycyjnym rozumieniu. Więc chyba rzeczywiście jest to pierwsza ballada Sabaton.

Nie pamiętam, żeby Joakim kiedykolwiek śpiewał w ten sposób.
Joakim Brodén: - Ja zawsze powtarzam, że nie jestem wokalistą tylko klawiszowcem.
Pär Sundström: - Wiesz, na każdej kolejnej płycie Joakim śpiewa coraz lepiej, ma coraz lepszą technikę. Rozwija się jako wokalista i teraz umie zrelaksować gardło. To otwiera mnóstwo nowych możliwości.

Kiedy przeciętny Szwed słyszy imię Karola XII, czyli Carolusa Rexa, jaki obraz pojawia się w jego głowie? Czy to bohater narodowy, a może antybohater?
Pär Sundström: - Widzisz, w tym tkwi sedno: w Szwecji król Karol jest przez niektórych ludzi postrzegany jako ikona neonazistów. Używają go jako symbolu... no, w zasadzie nie wiadomo dokładnie czego. Narodowej dumy? Starają się zawłaszczyć sobie tę postać, chociaż oczywiście nie ma on nic wspólnego z neonazizmem. - Niektórzy ludzie słysząc, że Sabaton wydaje płytę "Carolus Rex", przypuszczają, że jesteśmy nazistami. Ale każdy, kto choć pobieżnie zna nasz dorobek, wie, że to absolutna nieprawda. I właśnie dlatego piszemy o Karolu - żeby zdjąć z niego odium neonazistowskiego symbolu, żeby odzyskać go dla przeciętnego Szweda, jako jednego z naszych królów. Każdy ma prawo o nim mówić, śpiewać, podziwiać bądź krytykować. - Sabaton zawsze starał się odczyniać różne postacie i wydarzenia - jeśli o czymś śpiewamy, to nie w imię jakiejkolwiek ideologii, ale w imię prawdy historycznej.

Czy w takim razie ten album mógłby być lekturą obowiązkową z historii w szkole?
Joakim Brodén: - Nie! Nic w przypadku Sabaton nie jest i nie będzie nigdy obowiązkowe. Natomiast rzeczywiście: teraz naprawdę możesz nauczyć się z naszego albumu historii. Tylko że nie to jest naszym celem. Nie chcemy kogokolwiek uczyć albo mówić mu, jak ma myśleć. My chcemy po prostu opowiedzieć dobrą opowieść, która jest wciągająca. - Jeśli ktoś przeczyta teksty i zdecyduje się zgłębić temat, będziemy bardzo szczęśliwi. Ale będziemy równie szczęśliwi, jeśli ktoś po prostu przyjdzie na koncert, stanie w pierwszym rzędzie, zacznie machać głową i śpiewać z nami.

Nie jest tajemnicą, że w zeszłym roku nagraliście wasz przebój "40:1", dzięki któremu pokochali was Polacy. Po polsku! Co się z nim teraz dzieje?
Pär Sundström: - Kiedy byliśmy ostatnio w Polsce, mieliśmy dwa niezagospodarowane dni. Zastanawialiśmy się, co zrobić. Mamy u was mnóstwo znajomych, w tym także związanych z muzyką i takich, którzy mają studio nagrań. A że wielokrotnie poddawano nam pomysł, aby nagrać tę piosenkę po polsku, pomyśleliśmy sobie, że to będzie dobra okazja. Zabraliśmy się do dzieła i chociaż okazało się to niełatwe - jakoś się udało. Utwór jest nagrany, zmiksowany, skończony - a my zastanawiamy się, jak go wykorzystać. Możliwe, że zrobimy to jakoś we współpracy z Jurkiem Owsiakiem.

No właśnie, Sabaton będzie gwiazdą tegorocznej edycji Przystanku Woodstock. Rozumiem, że to dla was duża sprawa...
Joakim Brodén: - Duża? Stary, to spełnienie marzenia! Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, wystąpimy przed największym tłumem, jaki kiedykolwiek nas oglądał, i jaki będzie oglądał. Nie jest ważne, jak wysoko zajdziemy - nigdy nie zagramy już przed tyloma ludźmi. No, chyba że Woodstock nas znowu zaprosi. Mało kto ma możliwość wystąpienia przed kilkoma setkami tysięcy widzów, a my właśnie to zrobimy. To prawdziwe błogosławieństwo! Po drugie zaś, zrobimy to w kraju, który jak żaden inny docenia i interesuje się tym, co robimy. Od zawsze piszemy o historii, często nie naszej własnej, ale historii wielu różnych krajów. I możesz zapytać kogokolwiek z naszego zespołu, w którym kraju fani są najbardziej w tę historię zaangażowani... Stawiam w zakładzie lewe jądro, że każdy z nas odpowie to samo: w Polsce! Żaden inny naród nie jest tak zainteresowany historią i nie dał nam takiego wsparcia jak Polacy!

W takim razie powiedzcie parę słów o Polish Panzer Battalion. Czy to wasz największy, nieszwedzki fanklub?
Pär Sundström: - O tak! To nasz największy fanklub i zarazem najlepiej zorganizowany. Za każdym razem, gdy jesteśmy w Polsce, witają nas jego reprezentanci i zawsze są na miejscu, gdy potrzebujemy jakiejkolwiek pomocy. Wydaje mi się, że pierwszy kontakt z nami nawiązali około 2007 roku. Ale wtedy było to ledwie kilka osób. Od tego czasu ten fanklub niesamowicie się rozrósł. Niektórzy jego członkowie są naprawdę mocno zaangażowani w sprawę.

Wasz ostatni polski koncert, 3 września 2011 r. w Warszawie, był naprawdę niesamowity. Ogólne poczucie wspólnoty i braterstwa było wspaniałe.
Joakim Brodén: - Tak, tak. Tak bardzo, że wchodząc na scenę potknąłem się o własne sznurowadło (śmiech). Wiesz, nie możemy zrobić nic więcej ponad to, co robimy. To paradoks, ale śpiewając o tragediach, możemy skłonić tysiące ludzi do uśmiechania się, klaskania i śpiewania z nami. Ja sam uwielbiam być na scenie i świetnie się bawić - może naiwnością jest wierzyć, że ludzie przychodzą na metalowy koncert po coś więcej niż tylko kawałek ostrej muzyki? - Jest jednak jeden utwór, przy którym rezygnujemy z szaleństwa i wariackiej zabawy - "The Final Solution". W przypadku tego utworu stoimy nieruchomo i oddajemy cześć ofiarom holokaustu. Nie wyobrażam sobie zachęcania ludzi do tańca i klaskania podczas śpiewania o Auschwitz.

Prawdę mówiąc nie lubię tego utworu. Uważam, że nie powinno się pisać rockowych piosenek o Oświęcimiu - czy jest się grupą Sabaton, czy Slayer, czy jakąkolwiek inną.
Joakim Brodén: - Cóż, rozumiem o czym mówisz. Natomiast moim zdaniem powinno się to robić, aby przypominać ludziom o tym, co się stało - żeby to się więcej nie powtórzyło. Chciałbym, żebyś to podkreślił w wywiadzie: zdaję sobie sprawę, że temat jest bardzo delikatny, i rozumiem, że niektórzy uważają, że niestosowne jest śpiewanie o nim. Rozumiem ten punkt widzenia, natomiast uważam, że przypominanie o tej tragedii jest słuszne - wszelkimi możliwymi środkami.

Żeby zakończyć w lżejszym tonie, opowiedzcie, jak udało się afterparty po ostatnim koncercie w Warszawie?
Pär Sundström: - Było super, jak zawsze na imprezie w Polsce.
Joakim Brodén: - A ja nie pamiętam! Nie wydaje mi się, abym poszedł na tę imprezę... A jeśli poszedłem, to przepraszam tych, którzy byli tam ze mną... Ale zaraz! Zaraz, zaraz! Bar w podziemiach? Wchodziło się tam z parkingu? Tak! Byłem tam! Zdecydowanie tam byłem (śmiech). Byłem tak nieziemsko pijany! Może lepiej porozmawiajmy o czymś innym (śmiech). - Ludzie z fanklubu poprosili mnie o udział w karaoke. A ja nie lubię karaoke, bo poza Sabaton nie czuję się wokalistą, umiem śpiewać tylko nasze kawałki i może "Holy Diver". W końcu zaśpiewałem "Poison" Alice'a Coopera, ale to akurat jest dosyć proste. A kilka godzin później przyszły do mnie dwie dziewczyny, wzięły mnie pod ręce i powiedziały: "A teraz pójdziesz z nami". Pomyślałem sobie: "Oho, szykuje się coś gorącego". A one zabrały mnie na scenę i kazały śpiewać "Barbie Girl" (śmiech)!

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Polsce!

 

Źródło: http://muzyka.interia.pl/wywiady/wywiad/sabaton/news/spelnienie-marzenia,1776997

 

ikonafejs ikonayoutube ikonasabaton

Warto odwiedzić

sabaton.pl CartonMerch

Oficjalny sklep internetowy Sabatonu

Rockstadt Falun - Sabaton Open Air - strona oficjalna

Sklep Sabatonu w Nuclear Blast


Inne fankluby

Sabaton French Division

banergermansabo

swedishcaroleans

British Metal Machine