logo3

Nie wiem jak oni to robią, nie wiem kto im dał taki talent - ale jedno jest pewne - wielu chciałoby grać tak jak oni. Zresztą może nie tylko grać, bo i scenicznej prezencji Szwedów nie można nic zarzucić, a wręcz przeciwnie, życzyłbym sobie by inne zespoły były tak żywiołowe. Kolejna genialna pozycja w dyskografii, przyniosła nam cały arsenał nowych, koncertowych pewniaków, jak i pięknych marszowo/epickich kompozycji. Panie i Panowie, takie albumy nagrywa się dosłownie raz. 

1. Sun Tzu Says 00:23
2. Ghost Division 03:51
3. The Art Of War 05:08
4. 40:1 04:10
5. Unbreakable 05:58
6. The nature of Warfare 01:18
7. Cliffs of Gallipoli 05:51
8. Talvisota 03:32
9. Panzerkampf 05:15
10. Union (Slopes of St. Benedict) 04:05
11. The Price of a Mile 05:55
12. Firestorm 03:25
13. A Secret 00:37

Nie wiem jak oni to robią, nie wiem kto im dał taki talent - ale jedno jest pewne - wielu chciałoby grać tak jak oni. Zresztą może nie tylko grać, bo i scenicznej prezencji Szwedów nie można nic zarzucić, a wręcz przeciwnie, życzyłbym sobie by inne zespoły były tak żywiołowe. Kolejna genialna pozycja w dyskografii, przyniosła nam cały arsenał nowych, koncertowych pewniaków, jak i pięknych marszowo/epickich kompozycji. Panie i Panowie, takie albumy nagrywa się dosłownie raz.

Po raz kolejny nasi ulubieni Szwedzi sięgnęli do wojennych archiwów by stworzyć swoje nowe wspaniałe dzieło. Tym razem główny koncept albumu oparty został na legendarnej książce Suna Tzu. Mowa o ''Sztuce Wojny', 'która podobno w swej treści ma odzwierciedlenie nie tylko w armii, ale w zarządzaniu czy też w PR. Ciekawe prawda? Nas jednak interesuje to w jaki sposób panowie przedstawili książkę sławnego wodza.

Otóż całość składa się z trzynastu rozdziałów (tutaj utworów, ścieżek) poprzedzonych cytatem z lektury. Wszystkie opisywane przez Joakima i Para bity nie są ze sobą ściśle związane, ale mają za to odzwierciedlenie w uwagach i spostrzeżeniach Suna Tzu. Każda z poszczególnych ścieżek odpowiada jednemu rozdziałowi książki – tak więc jak łatwo się domyślić każda z piosenek dobierana była ściśle pod dany rozdział

Muzycznie SABATON się nie zmienił. Nie mógłby - choć muzycy zapowiadali zmiany. I choć na pierwszy rzut oka zmian nie ma (bynajmniej w kwestii samej muzyki) tak pojawiły się zmiany w brzmieniu. Na TAOW zrezygnowano z masywnej i potężnej cyfrowej perkusji na rzecz analogowych i ''żywych'' bębnów, gitary zaś o dziwo zostały trochę w tyle, a klawisze (nie wiem czy specjalnie) wysunięto na pierwszy plan. Zabiegi te mogły wydawać się dziwne, a może nawet szalone (i niestety wielu zniechęciły), jednakże załoga Joakima Brodena wraz z braćmi Tagtgren doskonale wiedziała i nadal wie co robi. Nowe brzmienie nie tylko dodało uroku samym kompozycjom, ale również pozwoliło dostrzec kunszt sławnych braci. Możliwości obu realizatorów są z pewnością wielkie, a ich uwagi co do utworów wpłynęły na zespół dobrze. Ja osobiście przyznam, że z początku to ''brzmienie'' było dla mnie małym szokiem - jednak już po pierwszym odsłuchu zakochałem się w nim i pozwoliłem sobie je ocenić wyżej niż brzmienie poprzedniczek.

Jak zaś wypadają same kompozycje? Szczerze? Wspaniale, bosko, niesamowicie, epicko, majestatycznie i energicznie! Trudno jest mi wyrazić jakie cudo album spłodzili Szwedzi. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, na jakiej zasadzie rodzą się takie melodie, takie hymny i takie teksty. Nie wiem też co biorą Szwedzi (no poza wódką i piwem) ale ja też chętnie wezmę działkę tego co oni - oczywiście by pisać takie przeboje. Nie umiem też pojąć jak to jest możliwe, iż młody i mający wszystko przed sobą zespół, potrafi umieścić na albumie dziesięć pełnych utworów, z czego aż osiem to totalnie miażdżące i niesamowicie przebojowe piosenki.

Już od samego początku atakują nas killery. ''Ghost Division'' to szybki i bardzo 'rytmiczny' utwór kojarzący się z motoryką piosenek RAMMSTEIN, jeden z krótszych utworów na płycie mija szybko i jak już zdążyłem się przekonać, w roli koncertowego open-era sprawdza się wyśmienicie! Dalej jest już tylko lepiej, następny w kolejności jest tytułowy kawałek ''The Art of War''. Z pewnością jeden z ciekawszych na całym albumie, no i co najważniejsze ma wspaniałe solo!

W dalszej kolejności jak już pewnie i pół świata wie, jest utwór dedykowany polskim żołnierzom walczącym pod Wizną. Nie muszę chyba tłumaczyć genezy powstania tego utworu - a za rekomendację (utworu jaki małej lekcji historii) niech posłuży Wam zamieszczony przez naszego rodaka filmik na Youtube. Wspaniała robota - i nie mówię tutaj tylko o filmiku. Szybki power metalowy utwór na długo zapada w pamięć i z pewnością idealnie wpasuje się (już to zrobił) w setlistę grupy.

''Unbreakable'' to kawałek, który niebezpiecznie przypomina BLACK SABBATH i nie jest to spowodowane małym zapożyczeniem riffu legend metalu. Całość utworu aż cuchnie latami osiemdziesiątymi. a odór przejawia się w dwóch niemal odrębnych częściach kompozycji. Dwie niemal różne, a jednak całe części odzwierciedlają energię - dlatego też ''Unbreakable'' to kompozycja na w pół wolna, na w pół szybka.

Idąc dalej następuje dłuższe interludium, a raczej cytat z ''The Artof War'', by chwilę później wgnieść nas w fotel. Tak, tak singlowy ''Cliffs of Galipolli'' to utwór niesamowity, pełny emocji, muzycznych pejzaży i niemal... melancholijny. Moi drodzy to się po prostu czuje. Sami muzycy twierdzą, iż jest to ich najlepszy i ''najcięższy'' kawałek - cóż ja mam odmienne zdanie.

Kolej na ''Talvisotę'', to kolejny szybki i niemal sztampowy powermetalowy utwór, myli się ten kto uważa go za zły! Ba, obok ''40:1'' ma on szansę stać się koncertowym pewniakiem. Energia bijąca z bębnów Daniela i żywioł głosu Joakima wprost powalają. Szkoda tylko, że jak na razie nikt nie miał okazji usłyszeć go na żywo.

''Panzerkampf'' to hołd dla prawdziwych żołnierzy. To pieprzony marsz przez karty historii, to hymn, to prawdziwy muzyczny epos, który nie pozwala usiedzieć w miejscu i jeśli ktoś po przesłuchaniu tego utworu nie śpiewa pod nosem ''Into the motherland, the German army march'' oznacza, iż jest głuchy i nie czai ''bazy''. Tak, tak. Takie są fakty.

Ach, przenieśmy się teraz z pól Kurska pod... Monte Cassino! ''Union (Slopes of St.Benedict'') to po raz kolejny niemal hołd dla Polaków jak i wszystkich innych nacji, które walczyły w tej bitwie. Co ciekawe, od samego początku utworu można poczuć się... Irlandczykiem. Nie wiem jak się to dzieje, ale otwierający utwór riff przywodzi namyśl Irlandię... a całość zaś jest dziwnie ''skoczna''. Mojes postrzeżenie poparte jest przez wypowiedź Joakima, i ma on (a i ja również) całkowitą rację.

''The Price of A Mile'' to mój ulubiony utwór. Niestety mój ukochany ''Wolfpack'' został zdetronizowany przez nieporównywalnie lepszy utwór. Potężny wolny, ponownie marszowy wprost pobudza do walki. Kiedy przyszło mi usłyszeć go na żywo wprost się popłakałem. Boże nawet na koncercie MY DYING BRIDE tego nie zrobiłem, nawet wtedy gdy Szwedzi zagrali ''40:1" tylko właśnie wtedy. Nie wiem, może jestem jakiś inny, ale emocje i klimat tego utworu (tekst, bitwa!) wywołują u mnie takie, a nie inne reakcje. Ja po prostu na chwilę poczułem się TYM żołnierzem. Wspaniałe!!

''Firestorm'' to szybki, i uwaga, thrash metalowy utwór. Ciekawe jak wypadłby na żywo (zwłaszcza w szalonej Polsce), ciekaw jestem czyz gromadzona publiczność bawiłaby się w moshing, czy też w bieganie w circle picie. Z całą pewnością to właśnie ten utwór nadaje się do tego idealnie - i choć nie darzę go sympatią - chętnie usłyszałbym go na żywo.

Zamykający album - ''A Secret'' krótka i śmieszna wzmianka na temat' 'szpiegów''. Ot, takie sobie zakończenie. W ten o to sposób zakończyłem recenzję/epos na temat najnowszego dzieła Szwedów. Przyznaję, że kocham i wielbię SABATON, a TAOW uważam za ich szczytowe osiągnięcie, którego może się już nie udać przeskoczyć ale cholera kij z tym, to jest muzyka, a ta wiecznie będzie żywa! I choćby świat miałby się skończyć dziś, tak jak jako ostatnie życzenie, wybrałbym sobie ponowny odsłuch TAOW - by oczywiście na sam koniec usłyszeć ''The Priceof A Mile'' bo skąd mam wiedzieć jak ''daleko'' i gdzie przyjdzie mi się udać.

Do nieba może nie dotrę... ale to już nie ode mnie zależy. Za to od Was słuchaczy zależy czy i jaką pozycję SABATON będzie miał w Polsce. I choć prorokiem nie jestem, tak przewiduję upadek tuzów gatunku i pokoleniową wymianę. MANOWAR pewnie nie wie co ze sobą zrobić, Rolf Kasparek zaś zapewne pluje sobie w brodę i może reaktywuje RUNNING WILD na trasę z Sabatonem, a Bruce Dickinson... sami sobie wymyślcie.

 

ikonafejs ikonayoutube ikonasabaton

Warto odwiedzić

sabaton.pl CartonMerch

Oficjalny sklep internetowy Sabatonu

Rockstadt Falun - Sabaton Open Air - strona oficjalna

Sklep Sabatonu w Nuclear Blast


Inne fankluby

Sabaton French Division

banergermansabo

swedishcaroleans

British Metal Machine