logo3

Na szwedzkim portalu o muzyce rockowej i metalowej, Rocknytt.net ukazał się najdłuższy jak dotąd wywiad z Sabaton. Joakim, Pär i reszta opowiadają o nowej płycie, języku szwedzkim, zmianach, nowych członkach zespołu, koncertowaniu po USA i Europie, o różnicy między fanami na różnych kontynentach, czy zmieni się brzmienie zespołu, oraz o wielu innych rzeczach. Gorąco zapraszamy do lektury naszego tłumaczenia!

Sabaton-2012-sven-moren

Ciężko było nie zauważyć, że w ostatnim czasie Sabaton był pod obstrzałem. Krążyło mnóstwo pogłosek o tym, czy zespół nadal istnieje, czy już nie, a zwiększającego się z każdym dniem niepokoju fanów ciężko było uniknąć.
W zeszłym tygodniu Rocknytt umówił się z zespołem na rozmowę. Rozmowę, która traktuje o nadchodzącym albumie, przyszłości zespołu, zmianie jego członków, odpowiedzialności wobec fanów oraz ciężaru i mocy języka szwedzkiego.

- Działo się ostatnio w obozie Sabaton, prawda?

Jocke: Można tak powiedzieć.

- Będą dominowały pytania o koncept albumu i oczywiście o zmianę składu. Pomyślałem, żeby zacząć od tematyki albumu. Byłem nią bardzo pozytywnie zaskoczony. Ja sam przez ostatnie dziesięć lat przebrnąłem przez literaturę dotyczącą tego tematu, przeczytałem wszystko co miałem. Naprawdę uważam, że ujęliście to odpowiednio. Osiągnęliście poprawność historyczną w bardzo przejrzysty i jasny sposób.

Jocke: To głównie dzięki Bengtowi Liljegrenowi, którego książki na pewno też przeczytałeś. On pomógł nam znaleźć to, czego potrzebowaliśmy. Jeśli czyta się za dużo książek na jakiś temat, to może być niesamowicie nudne i suche. Bardzo dużo tekstów opowiada o ruchach czterystu ludzi z kawalerii, którzy musieli przejść na drugą stronę góry, żeby tam kontynuować walkę. To niekoniecznie jest takie fajne. Tak więc duże podziękowania dla Bengta. To on nadał tej płycie wymiar, którego nie osiągnęłaby bez niego.

- Osobiście sądzę, że tytuł płyty jest trochę mylący, ponieważ nosi nazwę "Karol XII" po łacinie. Moją pierwszą reakcją była myśl, że Sabaton robi nową wersję "Ultima Thule" (szwedzki zespół patriotyczny z tzw. gatunku "vikingarock" który w swojej twórczości m.in. wychwala szwedzki imperializm, a zespół największą popularność zyskał wśród środowisk nazistowkich w Szwecji). Ale kiedy w końcu mogłem wyłapać coś z płyty i z tekstów, okazało się że to kronika obejmująca niemal cały okres imperializmu szwedzkiego - od "Gustawa II Adolfa" do upadku imperium z "Karolem XII". To zawsze był i będzie skażony temat - temat "Karola XII" i otaczającego go fanatyzmu, zwłaszcza z ksenofobicznego punktu widzenia. Czy było coś, co was ujęło, zanim usiedliście do pisania tekstów?

Pär: Zrozumieliśmy, że to jest temat, który wywoła dyskusję. Ale nie jest to dyskusja, w ktorej nie chcemy uczstniczyć, ponieważ robimy dokładnie to samo, co robiliśmy przez lata - piszemy o historii. Tym razem jest to historia Szwecji, o której mamy pełne prawo pisać. Dlaczego album jest zatytułowany "Carolus Rex"? to akurat całkiem zabawna historia o nas. Pierwszy album zatytułowany był "Primo Victoria", potem płyta "Attero Dominatus". Dwa tytuły po łacinie. Więc łaciński tytuł pasował tu jak ulał. Dlatego stwierdziliśmy, że to łacińskie określenie, które jest bardzo dobrze znane z czasów imperialnej Szwecji,będzie bardzo dobrym tytułem płyty.

- Uważam że fajne jest to, że swoim podejściem do tematu niszczycie gloryfikację Karola XII. Wielu uważało go za wspaniałego króla - wojownika, co jest dla mnie trudne do zrozumienia, ponieważ to właśnie on doprowadził szwedzkie imperium do upadku.

Jocke: Mój osobisty pogląd na ten temat: Gustaw II Adolf był świetnym strategiem i zdobywcą. Karol XII, według mnie, był więcej niż szalony.

- Można go prawie porównać z Hitlerem.

Jocke: Dokładnie. Miałem mieszane uczucia podczas śpiewania piosenki "Carolus Rex", gdzie spiewam z perspektywy pierwszej osoby. To sprawiło, że mogłem jeszcze bardziej odczuć to, jakim był maniakiem.

- Co chcecie przekazać? Czy po prostu szwedzką historię, czy chcecie coś innego podkreślić tą tematyką?

Jocke: Nie! Chodzi o to, że zawsze pisaliśmy o historii wojen, o pierwszej i o drugiej wojnie światowej, teraz śpiewamy o szwedzkim imperium. Przez lata wiele razy przewijało się pytanie od naszych fanów, czemu nie napiszemy płyty o historii Szwecji.

Pär: Nie ma za dużo interesujących tematów w historii Szwecji, o których można by napisać. Oczywiście, są czasy wikińskie, jednak my czujemy, że wszystko już zostało o tym napisane i to tak naprawdę nie jest nasza działka.

Jocke: To są bardzo odległe czasy i naprawdę ciężko jest odróżnić fakty od legend.

- Czy trudno było wybrać odpowiednie fragmenty historii, biorąc pod uwagę fakt, że płyta trwa około 45 minut?

Pär: Oczywiście, że było ciężko! Dlatego w tym momencie pojawił się Bengt Liljegren. Powiedzieliśmy, że chcemy zrobić płytę, która zawiera konkretny okres historyczny i poprosiliśmy go o pomoc w obróbce tekstów. Większość ludzi prawdopodobnie sądzi, że wojna i śmierć to znak rozpoznawczy naszego heavy metalu. Czasy imperium szwedzkiego zawierają w sobie mnóstwo polityki, a polityka nie jest heavymetalowa. Sabaton zawsze pisał o historii, a nie o polityce, tak więc wybór był dosyć oczywisty. Polityka po prostu nie ma takiego wydźwięku.

Jocke: Próbowaliśmy ukazać żołnierza z perspektywy muzycznej. Wszystkie emocje towarzyszące wojnie, takie jak euforia, miłość, nienawiść, są dostępne również w muzyce metalowej.

- Uważam, że muzycznie to jest wasz największy krok naprzód. Jest więcej perkusji i keyboardu niż dotychczas, ale jest też bardziej nastrojowo. Odczuwam wielkie zmiany.

Pär: Masz rację w tym co mówisz. Rozwijamy się z każdą płytą, którą tworzymy. Od kiedy przyjęliśmy pomoc od osoby, która zawsze próbowała nam pomagać przy nagrywaniu naszych płyt - od Peter Tägtgrena. On zajmował się najdrobniejszymi szczegółami w praktycznie wszystkim co nagraliśmy przez lata. Teraz w końcu był z nami na 100%. Jest perfekcjonistą, potrafi rozwijać ludzi muzycznie. Wie, kto do czego jest zdolny i wykorzystuje to w taki sposób, że przenosisz się na wyższy poziom. Wie co chcemy osiągnąć, jak chcemy brzmieć. Peter tego nie zmienia, ale ulepsza. Zdecydowanie nam pomógł.

Jocke: "More is more", można powiedzieć (śmieje się)

- Czy ten muzyczny krok był naturalnym krokiem aby ukończyć tak gigantyczny projekt w Szwecji?

Jocke: Można tak powiedzieć. To był świadomy wybór, kiedy pisałem piosenki, że to będzie trochę bardziej filmowa perspektywa. Nawet użyliśmy trochę oldschoolowych technik jeśli chodzi o harmonie itp. Świadomie wrzuciłem elementy szwedzkiego folku jeśli chodzi o instrumentalizację, pracowaliśmy także więcej ze smyczkami niż poprzednio, tylko po to aby uzyskać odczucie starości.

- Mieliście ochotę na napisanie większej liczby szwedzkich tekstów? Czy w przyszłości będziecie kontynuować pisanie albumów po szwedzku?

Jocke: Nie wiem. To wydawało się naturalne przy tworzeniu płyty o historii Szwecji.

- Jeśli chodzi o szwedzkie teksty, to naprawdę brzmią świetnie.

Jocke: Zgadzam się z Tobą. Uważam, że szwedzka wersja jest znacznie lepsza.

- Dokładnie. Słuchałem płyty trzy razy pod rząd, co w przypadku płyt Sabaton nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Bardziej da się wczuć w szwedzkie piosenki, tekst ukazuje się z zupełnie innej perspektywy.

Jocke: Odbiór jest zdecydowanie głębszy.

- Szwedzki jest bardzo ekspresywny sam w sobie.

Chris: Słowa mają w sobie więcej mocy.

Thobbe: Jeśli dostajesz gęsiej skórki, to właśnie przy szwedzkiej wersji.

Jocke: Dokładnie tak jest. Nieważne ile śpiewasz po angielsku, język ojczysty zawsze jest tym, którym się posługujesz najlepiej.

- Ale to nie zawsze działa.

Jocke: Tak jest. I dlatego nie jestem pewien, czy by zadziałało, gdyby teksty nie były o Szwecji. Możliwe że nie, jeśli śpiewalibyśmy po szwedzku o brytyjskich i amerykańskich żołnierzach walczących w Normandii.

Pär: Śpiewamy o Szwecji, to śpiewamy po szwedzku. Jeśli mielibyśmy śpiewać o Niemczech po niemiecku, to zapewne w Niemczech też byłby lepszy odbiór.

- To nawet widać w dziejszych filmach, zwłaszcza w filmach wojennych. Film "Upadek" jest idealnym przykładem tego, o czym mówimy. Film o ostatnich dniach Hitlera w bunkrze w języku ojczystym stworzył coś, co pozwala nam wręcz domagać się, żeby filmy z okresu II wojny światowej były kręcone w ojczystych językach.

Jocke: Tak jest!

- Jeśli chodzi o zmianę składu zespołu, to przyszło jako cios w policzek, czy raczej przeczuwaliście to od dawna?

Jocke: Wiele wypowiedzianych słów można źle interpretować. A my chcielibyśmy po prostu powiedzieć że jest nam bardzo żal, ponieważ jesteśmy niewiarygodnie dumni z tych dwunastu lat, które spędziliśmy razem. Daniel Myhr dołączył w 2005. Ale było to 12 lat, w ciągu których razem pracowaliśmy. Jednak doszliśmy do punktu, w którym wszyscy pójdziemy swoimi drogami.

- Czy odczucie, że nadchodzi zmiana, przyszło podczas nagrywania płyty?

Jocke: Tak, podczas sesji nagraniowych zaczęliśmy to dostrzegać.

- Czy oni chcieli po prostu przestać koncertować? Jeśli nie o to chodzi, to co było główną przyczyną?

Jocke: Nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Bardzo łatwo można być źle zrozumianym, a wszyscy doszliśmy do wniosku, że nie będziemy o tym mówić. I tego będziemy się trzymać. Nie chcemy tak po prostu złamać danej sobie nawzajem obietnicy.

- Teraz na miejsce odchodzących przychodzi nowa trójka. Jak długo wam zajęło ich znalezienie?

Jocke: To stało się bardzo szybko. Dokonaliśmy dobrego pierszego wyboru, nie potrzebowaliśmy kontynuować dalszego sprawdzania ich. Wszyscy byli tak niewiarygodnie przejęci, tak więc na tej płaszczyźnie mieliśmy niesamowite szczęście. Przede wszystkim dziękujemy chłopakom z Nocturnal Rites, którzy wypożyczyli nam swojego głównego człowieka, że tak powiem.

- Teraz zwrócę się do świeżaków. Jak to jest zostać członkiem kapeli, która składała się z tych samych sześciu osób przez tak długi czas?

Thobbe: To ogromna odpowiedzialność. Musimy teraz pokazać, że możemy utrzymać kontakt z fanami, że będziemy kontynuować wszystko to, co oni robili w szóstkę.

- Ale nie macie żadnego klawiszowca!

Jocke: Nie! Myhr właściwie nagrał dla nas wszystkie partie klawiszowe, ponieważ nie wiedzieliśmy kiedy dokładnie nastąpi zmiana. Więc przez jakiś czas będziemy trochę nudni i klawisze będą leciały z taśmy. Ale to zadziała. Przecież to wszystko nagrywał Myhr, więc wszystko będzie super.

- Jak sądzicie, co nowego możecie wnieść do zespołu?

Chris: Nową energię. Jesteśmy niesamowicie nabuzowani i głodni grania. Wygłodniali metalu, po prostu.

- Nie było żadnych wątpliwości, kiedy zostaliście zapytani o dołączenie do zespołu?

Chris: Nie. Spakowałem tylko torby i przyleciałem. Nie było za bardzo nad czym się zastanawiać. Poszedłem do szefa, powiedziałem że się zwalniam i spadam.

Thobbe: Zrobiliśmy tak obaj. Poszedłem do mojego szefa i powiedziałem mu, słuchaj, jest sprawa, uciekam. Zostało mi parę dni do przepracowania i nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy w pracy tak, jak byłem podczas tych ostatnich dni.

- Thobbe, Ty grałeś w Raubtier, prawda? (szwedzki industrial metal, zaprzyjaźnieni z Sabaton)

Thobbe: Zgadza się!

- To była pierwsza płyta?

Thobbe: Nie było mnie przy nagrywaniu płyty, doszedłem później. Grałem na basie. Grałem z nimi trasę i zostałem w zespole na dwa lata. Wydaje mi się, że ostatni koncert zagrałem z nimi w grudniu 2010.

- A Ty Robban, skąd pochodzisz?

Robban: Jestem stąd, ze Sztokholmu. Urodziłem się w Falun, ale teraz mieszkam tutaj i jestem nowym perkusistą Sabaton. Zawsze mówię ludziom, że gram w połowie piosenek, które są na Spotify. Nigdy nie dostałem za to grosza, i nikt nie wie kim jestem.

- Można powiedzieć że jesteś muzykiem studyjnym.

Robban: Tak! Mniej więcej. Grałem wszędzie, tu i tam, tylko po to, żeby grać. Zawsze skupiałem się na grze na bębnach bardziej, niż na czymkolwiek innym. Odbywało się to kosztem mojej dziewczyny, która karmiła mnie przez dosyć długi czas.

- Myślisz, że teraz będziesz się mógł odwięczyć?

Robban: Cóż, jestem zadowolony i dumny z tego, że dostałem propozycję grania. To jest też wielki zaszczyt.

- To będzie Twoja pierwsza stała kapela z mniej lub bardziej profesjonalnymi muzykami?

Robban: Tak! Zdecydowanie można tak powiedzieć, choć nawet przez chwilę o tym nie myślałem. Interesowało mnie tylko granie w stałym zespole. Móc zaangażować się z przyzwoitymi kolesiami, którymi się zresztą okazali. Wszystko jak do tej pory świetnie działa. Chrzest ogniowy przejdziemy w USA. To będzie cholernie ekscytujące. Jeśli to przeżyjemy, prawdopodobnie jesteśmy do siebie przyklejeni na amen.

- Lecicie teraz do Stanów, jeśli dobrze rozumiem?

Jocke: W niedzielę, 8 kwietnia mamy samolot. (To było jeszcze zanim Chris nie dostał wizy i pierwsze trzy koncerty zostały odwołane)

- I to przed premierą nowej płyty?

Jocke: Tak jest! Wysyłamy po prostu przednią straż! (śmieje się)

- Ostrzegacie, że teraz nadchodzi lew północy?

Jocke: Nadchodzi! (śmieje się)

- To nie jest trochę zbyt odważne lecieć na drugą stronę Atlantyku przed wydaniem albumu? Czy też oni nie są aż tak wybredni?

Jocke: Robimy tak, ponieważ mamy trochę napięty grafik. Szczerze powiedziawszy, czas po prostu nie pozwala koncertować wszędzie. Kiedy byliśmy tam ostatnim razem jako support Accept i Evergrey, publiczność dopominała się o nasz koncert jako hedalinera. Pytano nas, czy możemy wrócić do USA. Wracamy tak szybko, jak tylko jest to możliwe. To oczywiste, że zgodziliśmy się tam grać, bo kochamy być w trasie i podróżować po świecie. Gdy tam pojedziemy, będziemy mieć już wydany singiel do grania na trasie. Potem zobaczymy, czy podczas jej trwania możemy zagrać jakąś inną piosenkę z nowego albumu.

- Jak długo będzie trwała trasa?

Jocke: 36 koncertów, tak więc to będą prawie dwa miesiące.

Chris: Szybko pójdzie. Ale to będzie tak cholernie fajne. Czuję się naprawdę strasznie podjarany tą trasą, będzie zajebiście.

- Jaka jest różnica między fanami w USA a w Europie?

Pär: Duża. Nie znają nas i naszej muzyki tak dobrze, jak fani w Europie. Właściwie w USA została wydana tylko jedna płyta, Coat Of Arms. Wcześniejsze płyty nie były dostępne W Stanach. Lecz pomimo to wielu fanów je zdobyło. Ale piosenki, które my i nasi fani w Europie uwielbiamy, nie są dla nich takie zrozumiałe.
Dla fanów w Europie było niezrozumiałe, jak Amerykanie mogą lubić Sabaton, i nie znać piosenki Primo Victoria. A wielu amerykańskich fanów nie słyszało tego kawałka. W Stanach to całkiem naturalne, że można myśleć o Sabatonie jako świetnej kapeli i nie wiedzieć, co to jest Primo Victoria. Tak, jest różnica między Ameryką i Europą, ale nie powinno się generalizować. Są też oczywiście hardkorowi fani, tak samo jak i w Eurpie, którzy wcześniej importowali płyty pocztą, aby mieć w USA dostęp do europejskiego powermetalu. W ten sposób ludzie zaczęli zwracać na nas uwagę. USA stało się czymś w rodzaju "ostatniej granicy". Kiedy nagrywaliśmy nasz pierwszy album, ludzie wiedzieli że spodoba się to w Niemczech i w Europie. Potem mówili, uważajcie na Anglię, uważajcie na USA - im się nie spodoba wasza muzyka. Pojechaliśmy do Anglii, wróciliśmy do Anglii, potem znów wróciliśmy do Anglii, i znów, i znów, i znów, i w końcu po sześciu latach od naszego pierwszego pobytu zwyciężyliśmy tam w kategorii "Break through". 6 lat i kilka tras koncertowych nam zajęło, aby wygrać Metal Hammer Awards. Zobaczymy, czy tyle samo zajmie nam zdobycie tej samej nagrody w Ameryce. W Anglii się udało. Udowodniliśmy ludziom, którzy mówili nam, że nigdy nie odniesiemy tam sukcesu, że się mylili. Zrobimy wszystko, aby udowodnić, że tak samo to zadziała w Ameryce. Czy to się uda, to inna sprawa, ale przynajmniej spróbujemy.

- Dobrze, że wymieniliście Anglię, bo parę tygodni temu przeprowadzałem wywiad z Hermanem Li z DragonForce, jeszcze zanim dowiedziałem się, że będę robił wywiad z wami. Herman wspomninał was jako jedną z najbardziej zabawnych kapel z którą byli w trasie.

Jocke: Yeah! Naprawdę świetnie się razem bawiliśmy.

Pär: I wzajemnie. Również ich kochamy.

- Herman był tutaj z nowym wokalistą, Markiem Hudsonem. Przynajmniej powinienem was od nich pozdrowić. Powiedział, że bardzo chętnie wybrałby się jeszcze kiedyś z wami w trasę.

Jocke: Jak już powiedzieliśmy, z wzajemnością. Przeżyliśmy razem tyle szalonych chwil...

- Ej wy tam, reszta! Koncertowaliście kiedyś w Stanach?

Chris: Nie, nigdy.

- A więc Nocturnal Rites nigdy tam nie było?

Chris: Było! Graliśmy na ProgPower 2010, ale nigdy nie robiliśmy tam trasy, to był dla nas po prostu koncert. Tak więc to, co nas teraz czeka, będzie nowe i ekscytujące.

- Czy kiedy informacja o zmianie składu wyszła na jaw, były jakiejś reakcje fanów?

Jocke: Tak, oczywiście że były!

Pär: Dzisiejszy dzień jest fascynujący, ponieważ wczoraj w radiu premierę miał nasz nowy utwór. Tak więc dzisiaj pomiędzy wszystkimi wywiadami siedzieliśmy tyle ile się dało w necie, aby poczytać opinie fanów. Są fantastyczne. Przedtem jeździliśmy na spotkania z przedstawicielami mediów z różnych krajów. Podróżowaliśmy w celach promocyjnych, spotkaliśmy się też z fanklubami. Reakcje są niesamowite, dlatego jeśli chodzi o nową płytę to czujemy się bardzo pewnie i wiemy, że fani są bardzo zadowoleni. Więc jest to najlepsza płyta Sabaton. Jeśli jest ktoś, kto twierdzi inaczej, cóż... zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie twierdził, że księżyc jest kwadratowy. Ale z twierdzeniem, że to jest najlepsza płyta Sabaton zgodzi się wielu. Z tym, że jesteśmy niewiarygodnie silni, zgadzają się też nasi fani. To niesamowite, że fani w innych krajach, którzy nie rozumieją szwedzkiego, mówią, że płyta w języu szwedzkim jest lepsza. uważają, że jest bardziej auntentyczna, prawdziwsza, jest w niej więcej emocji i uczuć. To oszałamiające, kiedy ludzie z naszych fanklubów w różnych krajach słuchając nowej płyty mówili "Kupię szwedzką wersję, usiądę z książeczką, poczytam teksty i będę tłumaczył słowo po słowie. Nauczę się tego, aby zrozumieć tę płytę. To jest to, na co właśnie teraz czekałem." To wspaniałe uczucie usłyszeć ich opinię, że szwedzki daje zupełnie inny wymiar Sabatonowi.

- Szwedzki to bardzo ekspresywny i wyrazisty język. Jak rosyjski. Kiedy słyszysz poezję rosyjską, to masz ochotę ją słyszeć po rosyjsku. Nawet jeśli nie rozumiesz każdego słowa, odczuwasz jego sens w zupełnie inny sposób.

Jocke: Nie rozumiem ani jednego słowa po rosyjsku. (śmieje się)

- Jeśli idzie się do opery posłuchać Wagnera, chce się go usłyszeć po niemiecku, a nie po szwedzku.

Jocke: Naturalnie. Wagner powinien być grany tylko po niemiecku.

- Robban, czy Ty jako perkusista uważasz, że Twój sposób grania bardzo się różni od gry Twojego poprzednika?

Robban: Obaj dorastaliśmy w Falun, spotykaliśmy się i rozmawialiśmy bardzo dużo o perkusji, o technikach grania. Przekazaliśmy sobie przez te lata masę sztuczek, więc mamy dużo wspólnego. Oczywiście jest też wiele różnic. Będzie trochę inaczej z brzmieniem perkusji w Sabaton, jednak są takie rzeczy, których absolutnie nie można zmieniać, bo to wpłynie na brzmienie całego zespołu.

- Ale zgadzasz się, że na nowej płycie jest więcej perki niż zazwyczaj?

Robban: W zupełności! Naprawdę! Dlatego też dla mnie szczególnie świetną zabawą będzie granie nowych utworów. Jest zdecydowanie więcej pola do popisu. Przede wszystkim w tytułowym numerze. To musi być "mokry sen" każdego perkusisty, zagrać coś takiego.

- A gitarzyści? Czy uważacie, że wasz styl grania różni sie od stylu poprzedników?

Chris: Mój styl gry zdecydowanie się różni od stylu Oskara i Rikarda, ponieważ grałem od dzieciaka. Zaczałem grać na gitarze kiedy miałem 6 lat. I to grać wszystko - od Steve'a Vaia do Yngwiego Malmsteena. Później dostałem się do Nocturnal Rites, które tkwi w klimatach lat 90. Jednocześnie kiedy gram starocie takie jak oni, wiem gdzie nie muszę nic zmieniać, i wiem, gdzie mogę dorzucić trochę nowych rzeczy. Tak więc mam nadzieję że fani przywitają mnie z miłością.

Thobbe: Nigdy nie będzie się brzmiało tak, jak ktoś inny, po prostu się nie da. Ja mam podobne korzenie. Zacząłem grać na gitarze kiedy miałem jakoś 14-15 lat. Siedziałem i rzępoliłem po osiem godzin dziennie, dopóki nie skończyłem 21 lat. Robiłem tylko 15 minutowe przerwy na kawę podczas tych ośmiogodzinnych ćwiczeń, tak więc miało się ambicję. I to właśnie gitara była centralnym punktem wszystkich płyt, które robiłem.

- Czy dorastaliście w tym samym mieście? (Thobbe & Chris)

Thobbe: Dorastałem w Luleå.

Chris: Jestem z Gällivare. Potem przeprowadziłem się do Skellefteå, gdzie chodziłem do muzycznego ogólniaka. Kiedy dołączyłem do Nocturnal Rites, przeprowadziłem się do Umeå.

Thobbe: Ja też trochę się włóczyłem po kraju. Mieszkałem w Haprandzie, Kalix, Piteå.

- Tam na północy puls hard rocka zawsze bił mocno. Zawsze są jakieś kapele, które powstały na północy. Żeby podać przykład - niedługo robię wywiad z Raubtierem.

Thobbe: Ja i Hulkoff dorastaliśmy razem. Zawsze trzymaliśmy się ze sobą. Czasem szliśmy tą samą drogą, a czasami inną, ale zawsze gdzieś tam w końcu trafialiśmy na siebie.

- Widzicie teraz, że nowy skład równa się duży muzyczny krok naprzód. Bo nawet jeśli ten rozwój następował z każdą kolejną płytą, najnowszy album jest bez wątpienia waszym największym muzyczym osiągnięciem?

Jocke: Oczywiście, że tak jest. Jednak jeśli chodzi o piosenki itd., to ja napisałem każdy dźwięk, który został zarejestrowany na tej płycie.

- Odnosi się to zarówno do muzyki jak i tekstów?

Jocke: Teksty pisałem ja i Pär. I tego absolutnie nie chcemy zmieniać, ani my, ani nasi fani. Od kiedy znam tych panów (Thobbe, Chris & Robban) wiem, że swobodnie będzie można zrealizować pewne marzenia. Z nimi nam się to uda, ponieważ są fantastycznymi instrumentalistami. Podoba mi się również to, że obaj gitarzyści mają dwa różne style gry, które pasują do siebie perfekcyjnie i uzupełniają się nawzajem. Z tej perspektywy nigdy nie będzie tak samo, niestety. Ale czasem zmiany się zdarzają. Jestem niesamowicie dumny z tych 12 lat, które minęły, i możemy tylko prosić naszych fanów aby dali nam szansę. Jestem przekonany, że będzie tak samo dobrze jak było.

- Uważam, że nie powinniście mówić, że "szkoda". Według mnie Sabaton potrzebował zmiany. Będę szczery wobec was i powiem, że jesli chodzi o poprzednie płyty, to przesłuchałem je tylko i wyłącznie raz. To mi wystarczało. Jeśli chodzi o ostatnią płytę, przesłuchałem ją w całości trzy razy pod rząd, i muszę powiedzieć że wciąż znajduję w niej nowe muzyczne smaczki oraz różne "zaułki", które kryją się w piosenkach. Odważyliście zabawić się z czymś dużym, być może to zasługa Petera Tägtgrena. On jest perfekcjonistą, jeśli chodzi o tworzenie muzycznych detali, tworzy monstrualny dźwięk, tak więc już czekam na następne płyty (śmieje się).

Chris: Automatycznie podniosłem głowę, gdy usłyszałem nową płytę.

- Czy po trasie w USA będą koncerty w Europie?

Jocke: Tak! Letnie festiwale.

- Gracie na tegorocznym Sweden Rock?

Jocke: Gramy szwedzki hymn na Sweden Rocku, a potem dwa-trzy kawałki, czy coś takiego.

Pär: Tak więc będzie to bardzo krótki set.

Jocke: Następny jest pełen koncert na Metaltown, a później sporo koncertów w Europie. Sama Europa zachodnia to 16 koncertów.

Pär: Mówimy o około 100 koncertach w samej Europie.

- Potem będzie Rockstad: Falun, prawda?

Pär: Zgadza się!

- Każdego roku robicie ten festiwal?

Jocke: W każdym razie tak było do tej pory.

- Ale jesteście czymś w rodzaju zakulisowych kontrahentów festiwalu?

Jocke: Obaj z Pärem byliśmy tymi, którzy to wszystko zaczęli. Dzisiaj to Pär jest bardziej zaangażowanany w festiwal. Ale wszyscy mamy troche do powiedzenia w sprawie zapraszanych zespołów. Sporo z nich to nasi starzy koledzy z tras, lub zespoły, z którymi zetknęliśmy się w ten czy inny sposób.

- Metaltown to nie jest raczej festiwal, który automatycznie kojarzy się z Sabatonem, gdyż jest znany bardziej jako festiwal z cięższymi odmianami metalu?

Jocke: Tak, ale do diabła z tym! Co może być bardziej brutalne niż wojna?! (śmieje się)

Pär: Graliśmy tam dwa lata temu i było niesamowicie, byliśmy fantastycznie przyjęci. Chodzi o to, że Sabaton gra na wielu festiwalach, i może dlatego, że jest tam publika lubiąca cięższe rzeczy, mamy tak dobre przyjęcie. Przecież wszyscy zaczynali od hard rocka. Łączymy wiele z tych cech, i to jest sposób na dotarcie do nowej publiczności - zamiast grać ciągle w tych samych miejsach i zamęczać sobą tą samą publikę. Granie przed nową publiką jest, można powiedzieć, najważniejszym powodem tego, dlaczego zdecydowaliśmy się zagrać na Metaltown.

- To generuje w pewien sposób następne pytanie. Rozmawiałem też o tym z Hermanem Li z Dragonfoce. Panuje dzisiaj swego rodzaju mania szufladkowania muzyki. Dzieje się tak już od dłuższego czasu, i wciąż trwa gorąca debata, co powinno się definiować jako power metal. Wiem, że ani Wy, ani większość innych zespołów, nie lubicie być szufladkowani. Ale gdybyście byli zmuszeni, do której szufladki byście przyporządkowali Sabaton?

Pär: Gramy hard rocka z historycznymi tekstami, to jest najbliższe prawdy. Mówienie, że gramy power metal, byłoby jak twierdzenie, że gramy heavy metal z podwójną stopą, z wysokim wokalem, i że śpiewamy o smokach. Ponieważ to pytanie powtarzało się w większości wywiadów przez lata, czasami bardzo długo siedziałem i zastanawiałem się, czy istnieje jakaś szufladka dla Sabaton. Najtrafniejsze określenie to właśnie hard rock z historycznymi tekstami, to jedyne co mi przychodzi do głowy. Choć może to nie przekonać tych, którzy myślą że gramy power metal. To tak samo jakbyśmy powiedzieli, że gramy mieszankę Iron Maiden, Judas Priest,Saxon i Accept. Niektórzy mówią, że gramy war-metal, ale co to jest war-metal? Możliwe, że w ciągu paru lat zdefiniujemy to pojęcie. W każdym razie to byłoby coś, co można wytłumaczyć za 5 - 10 lat, kiedy tzw. war-metal rósłby w siłę. Jak brzmi war-metal? No cóż! Brzmi jak Sabaton! Kiedy dzisiaj mówi się o power metalu, to automatycznie przychodzą na myśl kapele takie jak Helloween i Gamma Ray. Może za parę lat, kiedy ktoś powie war metal, to wszyscy pomyślą "Sabaton". Ale jesteśmy na to jeszcze zbyt młodym zespołem. Spytaj nas o to za 10 lat. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

- Na koniec: jest sporo fanów niezbyt zadowolonych z ostatnich zmian w zespole. Co chcielibyście im powiedzieć?

Pär: Chcemy powiedzieć "miejcie odwagę w nas uwierzyć". Fundamentem zespołu była i jest muzyka. To się nie zmieniło, poza tym, że mamy nowych członków zespołu. Ale wciąż jest Jocke, który pisze całą muzykę, wciąż jest Jocke, który śpiewa, i który nadal to ciągnie. To jest trzon Sabaton. Jeśli podstawą byłoby to, że mamy najlepszego na świecie gitarzystę, to byłaby inna historia. Ale to nie za to ludzie nas kochali, tylko za muzykę i za unikalny wokal. A to się nie zmieniło. Jeśli posłuchasz Sabaton za dwa lata, to zobaczysz, że nic się nie zmieniło. To tak jak na zdjęciu. Zobaczysz Jockego, dlatego że on tam cały czas jest i tak będzie. Zmiany są we wszystkich zespołach. No, w większości - żeby powiedzieć prawdę. Jest niewiele kapel, które mają szczęście trwać w stanie nienaruszonym. My byliśmy ze sobą przez 12 lat, co jest mniej lub bardziej unikatowe.

- Ale nie możecie zaprzeczyć, że nastąpiła duża zmiana. Przecież zmienilo się 4/6 składu!

Jocke: Tak jak zostało powiedziane, byliśmy ze sobą przez 12 lat. Jeśli pogadasz z jakąś inną kapelą to dowiesz się, że są zmiany, przez które przechodzi większość zespołów. I jeśli mam być szczery, to nie znam żadnego zespołu, który trzymał się tak długo razem, jak my. Z tego, że trzymaliśmy sie razem dłużej niż wiele innych zespołów, jesteśmy niesamowicie dumni. W wielu innych kapelach zmiany personalne zdarzają się już po roku, dwóch. Jeśli spojrzysz na to z perspektywy historycznej, to utrzymaliśmy niezmieniony skład dłużej, niż jest to zazwyczaj.

Pär: Poświęciliśmy mnóstwo energii, aby utrzymać skład nienaruszony. Energii, która była zdecydowanie warta poświęcenia, ale w końcu jej zabrakło. Tak więc poszliśmy w różnych kierunkach.

 

ikonafejs ikonayoutube ikonasabaton

Warto odwiedzić

sabaton.pl CartonMerch

Oficjalny sklep internetowy Sabatonu

Rockstadt Falun - Sabaton Open Air - strona oficjalna

Sklep Sabatonu w Nuclear Blast


Inne fankluby

Sabaton French Division

banergermansabo

swedishcaroleans

British Metal Machine